Dlaczego robię to, co robię?
To pytanie padło w czasie 15 minutowej konsultacji
I od tamtej pory co chwila pojawiają się nowe odpowiedzi… Może trzeba zacząć od początku, żeby chronologicznie poukładać wszystko w grzecznym szeregu i fakt po fakcie wyłożyć moją historię. A może jest to taka mozaika fragmentów różnych opowieści z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości? Czyż nie tak działa nasz system? Bierze to czego się nauczył i doświadczył, i przetwarza to ciągle od nowa, ale za każdym razem w trochę nowy sposób. Czy nie tym właśnie jest poszukiwanie prawdy?
Moja opowieść jest właśnie o poszukiwaniu prawdy.
Ale też źródła, miłości, pasji i spełnienia.
Ze szczyptą buntu i walki o sprawiedliwość.
No to co zaczynamy od początku czy od środka?
Scena pierwsza: Zabawa
Jestem dzieckiem. Mam może 6 lat. Bawię się z koleżanką. Nasze mamy piją hektolitry kawy, toczą niekończące się rozmowy i dziergają dla nas sukienki z resztek wielokolorowych włóczek. My z Dominiką czerpiemy garściami z tej wolności, którą dają zatopione w pogaduszki opiekunki… Kiedyś udaje nam się nawet rozpalić ognisko pod stołem w kuchni…
Scena druga: Kreatywność
Liceum. Mimo, ze szykuję się na medycynę, to kiedy na Dzień Ziemii organizują konkurs ekologicznej mody, zgłaszam się bez zastanowienia. Projekt pojawia się sam w mgnieniu oka. Wieczorowa, a może i nawet ślubna kreacja dwuczęściowa z juty i siana. Gorset i spódnica. Rusałka. Oddaję cześć moim słowiańskim korzeniom, choć wtedy tak bym tego nie nazwała.
Mój pierwszy pokaz odbywa się na szkolnym boisku… Wygrywam pierwszą nagrodę.
Traktuję to, jak czystą zabawę, w opozycji do „poważnych planów” kariery lekarki, w ślad za moją Ciocią Alicją.
Scena trzecia: Praktyka
Dostaję moją pierwszą prawdziwą maszynę do szycia. Łucznik 466, taki w walizce. Zalegał w piwnicy u koleżanki mojej mamy. Słyszała, że coś tam szyję i podarowała mi klucze do nowego świata. Mogłam sama skrócić spodnie (choć zrobiłam to baaardzo niedokładnie) albo uszyć coś, co przypominało torebkę z resztek starych jeansów…
Scena czwarta: Nowa droga
Kiedy nie dostaję się na Akademię Medyczną nie bardzo mam pomysł, co innego mogłabym robić. Z wielkim tragizmem mówię, że w takim razie będę zamiatać ulice (z całym szacunkiem dla osób, które się tym zajmują, wielka wdzięczność dla Was).
Na spotkaniu z licealną klasą, Marta (dziś odnosząca sukcesy charakteryzatorka) mówi mi o szkole kostiumografii (bo przecież coś tam szyję) i tak jak listek niesiony wiatrem trafiam do szkoły, w której spędzam 2 lata i poznaję zupełnie nowy świat. Moda, projektowanie, kostiumografia to też poważna praca jak się okazuje…
Spotykam tam jedną z bardziej inspirujących artystek: Zofię de Inez. Pani Zofio, dziękuję za kwestionowanie norm i odwagę podążania za swoim sercem. To od Pani uczę się wywracać wszystko na lewą stronę, by odkryć skarby… Marzę by spotkać Panią we wspólnej pracy.
| A zasieję intencję przy okazji co mi tam 😉 |
Scena piąta: Bunt i awans
Mam 22 lata, a pracuję w zawodzie od dwóch. Trafiam na plan filmu fabularnego, jako asystentka kostiumografki. Jestem młoda, mało kto traktuje mnie serio. Chociaż zdarza się, że moja szefowa pyta mnie o zdanie, to raczej nie słucha odpowiedzi…
Zaczynaja się zdjęcia, wyjeżdżamy do Płocka, napięcie rośnie. Na planie coraz częściej dochodzi do zamieszania z kostiumami. Ja tylko pomagam, prasuję i pilnuję żeby wszystko dobrze wyglądało w kamerze. Moja szefowa podejmuje decyzje, i zdaje się, że emocjonalnie nie wytrzymuje napięcia. W końcu jestem świadkiem, jak w czasie kolejnej przymiarki z aktorką mówi coś bardzo krzywdzącego na temat jej ciała, i jak twierdzi, że to właśnie przez to nie może znaleźć dla niej dobrego kostiumu…
To jest moment mojego buntu.
Nie zgadzam się aby to kostium i czyjeś wyobrażenie decydowało o tym, które Ciało jest ok, a które nie. Wyrażam to zdanie na głos i przejmuję obowiązki głównej kostiumografki do końca trwania zdjęć. Aktorka grająca główną rolę wspiera mnie w nowej bardzo odpowiedzialnej funkcji, a reżyser otacza zaufaniem. Jestem bardzo wdzięczna. A efekty mojej pracy widać nie tylko na ekranie ale też w oczach tych, których ubrałam.
Scena szósta: W trampkach i bluzie
Mam 23 lata, dostaję do zrobienia kostiumy do spektaklu w Teatrze Jaracza w Łodzi. To jeden z najlepszych teatrów w Europie. To będzie „Sierpień w hrabstwie Osage”. Noc przed spotkaniem z dyrektorem artystycznym i prezentacją moich projektów nie śpię całą noc, a plecy spina mi jakiś niewiarygodny ból. Po spotkaniu podobno dyrektor mówi: „zobaczymy co ta mała zrobi”
To taki poważny teatr, a ja w trampkach i bluzie…
Część obsady jest wobec mnie nieufna. Szczególnie ta starsza… Aktorzy ze stażem pracy dwukrotnie dłuższym niż moje życie. Trochę się im dzisiaj nie dziwię.
Nie raz, nie dwa zdarza się, że płaczę po przymiarkach krawcowym w pierś, bo napięcie jest ogromne. To one są moja tajną grupa wsparcia, jak i pewna tajemnicza kobieta z drugiego piętra. Ratują mi tyłek z opresji i karmią ciastem kiedy padam z nóg. Dziękuje Wam Drogie 💛
Po premierze dyrektor artystyczny gratuluje mi efektów mojej pracy, to dla mnie najwieksza nagroda (on sam też jest świetnym scenografem).
Tutaj możesz obejrzeć relacje z tego spektaklu 12 lat po premierze:
Już w pierwszej części tych opowieści pojawia się wspólny mianownik: wkażdej ze scen pojawia się kobieca postać, która czuwa nade mną w mojej Drodze.
Dziś dostrzegam wasze wsparcie.
Wdzięczność dla Was moje Anioły
Dalsza część moich przygód w krainie
Przez Szafę do Serca w kolejnym odcinku
💛
Piękna historia Olga ❤️